Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dam ją Szambelanowi w godnym nosa darze,
A parą pistoletów Zdzisława obdarzę.
Ich, skrycie na mą szkodę przedsiewziętą pracę,
Najlepiej wzgardzę, kiedy grzecznością odpłacę.
(rozchodzą się do swoich pokojów)





SCENA X.
Zdzisław, Szambelan
(wchodzą środkowemi drzwiami).
Zdzisław.

Zwycięstwo, Szambelanie, — wyleciał jak z procy.

Szambelan.

Hm! wyleci.

Zdzisław (z przyciskiem).

Wyleciał. — Bez twojej pomocy.

Szambelan (ironicznie).

Bez mojej — O! bez mojej — wszystko dla Waćpana.

Zdzisław.

Tylkom słowo powiedział.

Szambelan (śmiejąc się).

(ironicznie)
Mądrość niesłychana!
Ja nic nie wiem — nie umiem podobać się wcale —
Nie ja — (parskając śmiechem)
Nie ja zapewne Edmunda oddalę.

Zdzisław.

Nie gniewaj się...