Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/222

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    Józef.

    To dowodziło, że ktoś u cioci tytoń palił.

    Mateusz.

    Ale kto? to pytanie.

    Józef.

    Mógłeś zobaczyć.

    Mateusz.

    Nie chciałem spłoszyć.

    Michał.

    I cóż?

    Mateusz.

    No cóż? — umarła.

    Józef.

    Biedna kobieta.

    Mateusz.

    A teraz z moją grubą Anną jeszcze i siódmy miesiąc nie minął... trzask!.. firanki zawiesza, kwiateczki zasadza, przysmaczki przyprawia... to jakieś bigosiki, to jakieś nadziewanki. We Czwartek dała mi kluseczki z grzybową podlewą... ja to bardzo lubię... jadłem jak wilk... małom się nie udławił... jadłem w złości, bo wiedziałem, czém to pachnie... nie grzybkami... szkoda mówić...

    Michał.

    Z tego więc wnosisz?

    Mateusz.

    Nie wnoszę, ale wiem. Jestem na tropie.

    Michał.

    A ba!

    Mateusz.

    Ten pędziwicher Fikalski żonę mi bałamuci.