Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Wiktor.

Ludmir! Zapewne, tak mówić wypada.

Szambelan.

Czy tak nie jest?

Wiktor.

Inaczej mają się rzeczy.

Szambelan.

Proszę Pana! inaczej?

Wiktor.

Wiele zagadek na tym świecie.

Szambelan.

Ja żadnej nigdy zgadnąć nie mogę.

Wiktor.

Czasem los zgadnąć przymusi.

Szambelan.

Przymusi?

Wiktor.

I krwawo, okropnie.

Szambelan.

Tylko proszę krwi nie wspominać, bo zaraz mi się słabo robi.

Wiktor.

I ja jestem zagadką, — igrzyskiem losu i nieszczęścia.

Szambelan (na stronie).

Coś do pieniędzy zmierza. (Głośno) Oj czasy, czasy teraz ciężkie. — Pszenica po niczemu — o wódkę nikt się nie spyta. — Nikt nie chce kupić.

Wiktor.

Ale wydrzeć, wydrze.

Szambelan (cofając się).

Oho, ho!