Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stałość wychwalać,
Do cnoty zapalać,
I we wszystkiem co rozprawiał,
Siebie za przykład wystawiał;
Słowem, nagadał i nałajał tyle,
Że o poprawie myśleć zaczęły motyle.
Wtém jakiś młodzik na fijołku siada,
I tak powiada:
Nie wierzajcie co on prawi,
Ja powiem, czemu latać go nie bawi.
Oto przed kilku chwilami,
Gdy aż do znoju swawolił z kwiatkami,
Nadszedł starzec, co kosą wszystko w swojej drodze
Wycina i niszczy srodze,
Co ciągle idzie, nigdy nie odpocznie w trudzie,
Ten to sam, co go Czasem nazywają ludzie;
Nadszedł, a w koło ostrém tnąc żelazem,
Podciął i braciszkowi skrzydełka zarazem.
Dlatego stałość chwali, jednę lubi różę
Bo sam już latać nie może. —

(kłaniając się z pierwszym następującym wierszem żonie)

Nie jest tu moją myślą, młode, piękne panie,
Często zbyt płoche pochwalać latanie,
Ale słuchając nie jednej matrony,
Trzeba wyznać z drugiej strony,

Że i to motyl... (ciszej do Ludmira) ale motyl obarczony.

Ludmir.

Doprawdy?

P. Jowialski.

Assekuruję reputacyą.