Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Biją skrzydła jak kańczugi,
Dziobią dzioby,
Drą pazury
Aż do skóry.
Już krew kapie, pierze leci —
(Z kwoczką uszedł rywal trzeci.)
A wtém indor dmuchnął: Hola! —
Stała się jego wola.
O co idzie, o co chodzi?
Indor was pogodzi.
Na to oba, każdy sobie:
Przedrzeźniał się mej osobie.
Moi panowie,
Indor powie:
Niepotrzebnie się czubiło,
Przedrzeźniania tu nie było;
Obydwa z jednej zapialiście nuty,
Boście obydwa koguty. —
Kiedy głupstwo jeden powie,
Głupstwo drugi mu odpowie;
Potém płacą życiem, zdrowiem:
Co rzec na to? Wiem — nie powiem.

P. Jowialska.

O mój Boże! Koguty! figle! figle!

Ludmir (do Wiktora).

Cóż się stało?

Szambelanowa (do Janusza).

O co poszło?

Wiktor (do Ludmira).

Wszystko to z twojej łaski.

Janusz (do Szambelanowej).

Powiedział: sam chciałeś.