Otóż macie!
Koła każę pozdejmować.
To za trudno — bo pieszo podróżujemy — ale musu nie potrzeba — chętnie w tak miłém towarzystwie parę dni zabawimy.
Parę dni! Drugi powie tydzień.
Nic jeszcze nie rozumiem — ale bylem dalej nie szedł, wszystko dobrze.
Cóż Januszu? jeszcześ ponury. (do drugich) Ma na sercu, że mu się nie powiodło. A mnie się zdaje, że się bardzo powiodło. Nareszcie, mój kochany, najczęściej plany ludzi, jak i twój, na śnie zbudowane. Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi.
Nim ta myśl przyszła, wolałbym żeby pioruny...
Hola, hola! byś tak nie skończył, jak ów kłamca — słuchajcie:
Jeżeli kłamię, niech mnie piorun trzaśnie!
Tak zaczął kłamca — wtém zagrzmiało właśnie.
A on czém prędzej dokończając mowy:
Żem zawsze kłamał i kłamać gotowy.
Figle, figle!
Chodźmy rozbisurmanić się teraz. Panie Janie, pokaż Panom gościnne pokoje.