Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/268

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    Kapka.

    Jakto, własne me dziecie w złą mam puszczać drogę?
    Nie zapobiedz nieszczęściu, gdy przewidzieć mogę?
    A cóż więc ku rodzicom miłość, wdzięczność wznieci?

    Astolf.

    Baśnie, stare powieści o wdzięczności dzieci.
    Pókiś córce potrzebny, pótyś ojciec drogi,
    Sprzeciwisz się w czémkolwiek: z ojca tyran srogi.
    Zmusiłeś ją nareszcie i dobrze się stało:
    To dobro, nie najlepsze, dla niej zawsze mało;
    A cóż dopiero, przymus gdy zły obrót bierze:
    Złorzeczenia rodzicom, to dziecka pacierze.
    I jakąż z losu córki możesz mieć nadzieję?
    Czego się troszczysz, po co głowa ci siwieje?..
    A chceszli gwałtem jaką zniewolić usługą,
    Daj majątek... a dawszy nie popasaj długo.
    Wtedy dzwony, żałoby, oświadczą ci dzięki
    I dostaniesz nagrobek z twego zięcia ręki.

    Kapka.

    Już niech tam będzie co chce, ja się nie odmienię..
    Nareszcie i sumienie...

    Astolf.

    Co to jest sumienie?

    Kapka (cofając się).

    Co to jest?

    Astolf.

    Tak — co to jest.

    Kapka.

    No... kto ma zasady...