Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Radost (odchodząc).

Do nóg upadam.

Zdzisław (zatrzymując, już bliżej domu).

Słuchaj... wszystko com powiedział,
Kłamstwo, kłamstwo, rozumiesz? żebyś o tém wiedział!
A kto na mojém nie przestałby słowie,
Przyszlij go do mnie, ja się z nim rozmówię.

Radost (odchodząc).

Do nóg upadam.

Zdzisław (zatrzymując bliżej domu).

Zaraz... jeszcze ci coś powiem:
Jeśli kiedybądź się dowiem,
Że najmniejszej przykrości Celina doznaje;
Jeśli jej wolność, pokój, rozrywki, zwyczaje,
Skutkiem tej rozmowy z tobą,
W czémbądź się odmienią;
To jak mnie widzisz przed sobą,
Tak się łby wasze w mém ręku wylenią.
Łeb o łeb walić, trzeć będę jak dynie,
Aż wam szpiegostwa chęć całkiem przeminie.

Radost (odchodząc).

Do nóg upadam.

Zdzisław (zatrzymując przy drzwiach).

Powiedz, że przez swoje cnoty,
Wdzięki, rozum i przymioty,
Jest od wszystkich poważana,
Szacowana, szanowana,
I lepszego szczęścia warta.

Radost (wydzierając się).

Do nóg upadam. (odchodzi)

Zdzisław (puszczając mu rękę)

Ruszajże do czarta!