Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom I.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się, nacierał, znowu się cofał i znowu nacierał, aż póki naszych wzrastająca liczba zwycięztwa nam nie wróciła. Tamto mnie, mnie broniąc, odebrał tę krésę przez skronie, która więcej warta niż dziesięć wieńców. (ściska go z rozczuleniem).

Zofia (mimowolnie).

Ach, to pięknie być odważnym! (spuszcza oczy na bystre spojrzenie matki i ciotek).

Orgonowa.

Dobrze, dość tego, teraz do interesu. Chcę pomówić z tobą, Panie bracie, zatem pozwolą Panowie...

(Oficerowie odchodzą, i Zofia do swego pokoju na znak Orgonowej).






SCENA V.
Orgonowa, Dyndalska, Aniela, Major.


Orgonowa

W jedném zwięzłém słowie wszystko ci opowiem; nie lubię niepotrzebnej przemowy, bo kto ma rozum, ławo pojmie i zrozumie, gdy mu jasno rzecz przełożę. Zatém bez przemowy; lepiéj w krótkości powiedzieć, o co chodzi, a potém dać przyczyny i dowody. Nareszcie, takem mocno oczytana, tylem żyła w wielkim świecie, tyle mam roztropności i przenikliwości, że się w zdaniu nigdy nie mylę i chyba szalona głowa sprzeciwić mi się może. Przystępując więc do rzeczy, powiem, że powziąwszy wiadomość, żeś na urlopie i żeś do wsi swojej przyjechał, zaraz zgadłam, że wojskową służbą znudzony, chcesz ją porzucić i na wsi osiąść. Myśl chwalebna, ale do tego potrzeba...