Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   56   —

— Poszukasz pan d‘Herblay!... i zostawisz mię samego!... zawołał, składając ręce.
— Gdzie mieszka pan d‘Herblay? zdaje się, że w niebieskim pokoju?
— Tak, mój przyjacielu! tak!
— Ja pańskim przyjacielem! dziękuję ekscelencji za ten wyraz, dajesz mi go dziś, chociaż mnie nim dawniej nie zaszczycałeś?
— A!... zbawisz mię!
— Potrzeba najmniej dziesięciu minut, ażeby pójść do niebieskiego pokoju i wrócić?... — wyrzekł d‘Artagnan.
— Prawie?
— Ażeby obudzić Aramisa, który, kiedy śpi, to śpi twardo i uprzedzić go, to pięć minut, ogółem kwandrans nie będę tu obecnym. A więc daj mi pan teraz słowo, że nie będziesz szukał sposobów ucieczki i że, wracając, znajdę tu pana.
— Daję ci słowo na to — rzekł Fouquet, ściskając z wdzięcznością rękę muszkietera.
D‘Artagnan wyszedł.
Fouquet z widoczną niecierpliwością czekał oddalenia się jego, a gdy zaniknął drzwi, podskoczył do skrytych szuflad, szukając w nich napróżno jakichś papierów, które zapewne pozostać musiały w Saint-Mande i, żałując, że ich nie znalazł: poczem z pośpiechem, zgromadzając listy, kontrakty i inne pisma, ułożył z nich na kominku stos, który zapalił, nie zdjąwszy nagromadzonych tam wazonów z kwiatami. Poczem jak człowiek, który uniknął wielkiego nieszczęścia i którego siły potem opuściły, upadł na krzesło. D‘Artagnan, wchodząc, zastał Fouqueta w tem położeniu. Nie wątpił bynajmniej, że dotrzyma danego słowa, ale pomyślał, że użyje tego czasu na zniszczenie papierów, które mogłyby były pogorszyć jego położenie, gdyby je znaleziono. A uczuwszy dym w pokoju, kiwnął głową na znak zadowolenia. Fouquet spojrzał także na wchodzącego d‘Artagnana i poruszenie to nie uszło jego uwagi. A spotykający się wzrok obydwóch dał im poznać, że się zrozumieli, nie mówiąc słowa do siebie.