— Tak, Najjaśniejszy Panie, a pan Colbert oświadczył, że już ułożył program dalszych uroczystości i czeka na zatwierdzenie króla.
— Zatem niech przybywa.
Colbert jakby słuchał pod drzwiami, wszedł bowiem, gdy król wobec dworzan wymówił jego nazwisko.
— A! dobrze... jest Colbert — rzekł król — panowie możecie wrócić na swoje stanowiska.
Saint-Agnan i Villeroy ukłonili się i wyszli.
— Panie Colbert, dziś odbędzie się balet.
— Skoro tak, Najjaśniejszy Panie, ja jutro płacę rachunki.
— Jakto?
— Przyrzekłem dostarczycielom zapłacić rachunki nazajutrz po odegraniu baletu.
— Skoro przyrzekłeś, płać.
— Dobrze, Najjaśniejszy Panie; lecz na zapłacenie, jak mówił pan de Lesdiguieres, potrzeba pieniędzy.
— Jakto?... czy cztery miljony, przyrzeczone przez Fouqueta, nie wpłynęły? Zapomniałem zapytać o nie.
— Najjaśniejszy Panie, w oznaczonej godzinie były u Waszej Królewskiej Mości.
— A więc?
— Najjaśniejszy Panie, szkła kolorowe, fajerwerki, muzyka i kuchnia w ciągu tygodnia pochłonęły cztery miljony.
— Zatem nie masz pieniędzy, panie Colbert?
— Ja nie mam, Najjaśniejszy Panie, ale ma Fouquet.
I twarz Colberta zajaśniała jakiemś złowróżbnem światłem.
— Co chciałeś powiedzieć?... — zapytał Ludwik.
— Najjaśniejszy Panie, już poleciliśmy panu Fouquet wypłacić sześć miljonów. Dał je chętnie, przyrzekł zaś dać więcej, gdy zajdzie istotna potrzeba. Otóż dziś jest potrzeba. Niechaj więc daje.
Król zmarszczył brwi.
— Panie Colbert — rzekł z przyciskiem, wymawiając nazwisko finansisty — ja nie tak rzeczy pojmuję; ja nie chcą przeciw mojemu słudze używać środków przymusu, które krzy-
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/31
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 31 —