Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   157   —

— Ale ten, co je nosi, mości książę, to dobry człowiek.
— Być może, wiec?
— Przyrzekłem mu wyjednać miejsce w domu Waszej książęcej mości.
— Jakie miejsce?
— Jakiekolwiek, naprzykład inspekora.
— Na Boga!... wybornie, dzisiaj właśnie odprawiłem inspektora mieszkań.
— Doskonałe miejsce, mości książę!... jakież to obowiązki?
— Prawie żadne, powinien tylko patrzeć i donosić.
— Wiec to policja wewnętrzna?
— Zapewne.
— O! to wyborne miejsce dla Malicorna!... — odważył się wtrącić Manicamp.
— To pan znasz człowieka, o którym mowa, parnie Manicamp?... — zapytał książę.
— Wyśmienicie, to mój przyjaciel.
— Jakież twoje zdanie o nim?
— Że Wasza książęca mość nie znajdzie zdolniejszego inspektora mieszkań.
— Jaki dochód daje ten urząd?... — zapytał hrabia księcia.
— Nie wiem; mówiono mi tylko, że niezły, jeżeli go zajmuje kto sprytny.
— Zatem Wasza książęca mość będzie z niego zadowolony, albowiem Malicorne ma dowcip djabelski.
— Dobrze, w takim razie ten pan inspektor będzie nieoszacowany — odparł książę, uśmiechając się — prawdziwy podarunek czynisz mi, hrabio.
— Zatem, mój kochany de Guiche, donieś mu o jego mianowaniu. Albo zaczekaj...
— Co Wasza książęca mość rozkaże?...
— Chcę go wprzódy widzieć. Jeżeli tak brzydki, jak jego nazwisko, cofam moje słowo.
— Wasza książęca mość widział go w Pałacu Królewskim, nawet ja go przedstawiałem.