Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/52

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.




    ROZDZIAŁ VI.
    JAK DZIAŁAŁ PAN FOUQUET.

    Kiedy Fuquet angielskim ekwipażem galopem pędził do Luwru, król pracował z Colbertem.
    Nagle Ludwik XIV-ty zamyślił się.
    Dwa wyroki śmierci, które podpisał po wstąpieniu na tron, przyszły mu na pamięć.
    Były to dwie czarne plamy, jakie zawsze mu stały przed oczyma, chociaż oczy zamykał.
    — Panie — rzekł nagle do ministra — zdaje mi się, że ci dwaj ludzie, których potępiłeś, nie byli bardzo winnymi.
    — Najjaśniejszy Panie, wybrano ich z gromady łotrów, co przynajmniej na dziesiątkowanie zasłużyli.
    — Wybrano?... Kto ich wybrał?...
    — Potrzeba, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział obojętnie Colbert.
    — Potrzeba — to wiele znaczący wyraz — rzekł cicho młody monarcha.
    — To wielka bogini, Najjaśniejszy Panie.
    — Byli oni przyjaciółmi wielkorządcy, nieprawdaż?
    — Tak, Najjaśniejszy Panie, byli oni nadzwyczaj przywiązani do pana Fouquet, gotowi nawet życie poświęcić dla niego.
    — I dowiedli tego — rzekł król.
    — Prawda!... lecz nadaremnie, czemu zapewne nie winni.
    — Wiele ci ludzie zrabowali pieniędzy?