Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T2.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   306   —

W ciągu tej rozprawy, de Guiche, trochę pognębiony, spoglądał kolejno na obu swoich doradców.
Czuł, iż rozgrywa się w tej chwili sprawa, stanowiąca o całem jego życiu.
— Wszak prawda — mówił, zwracając się do hrabiego kawaler Lotaryński — że zajście to nie było tak burzliwem, jak się wydaje wicehrabiemu de Bragelonne, który zresztą nie był przy tem obecny?
— Panie — z naleganiem mówił Raul — burzliwe było, czy nie, ale nie o zajściu samem tu mówię, lecz o następstwach, jakie ono mieć może. Wiem o tem, że księżna płakała.
— Płakała? — wykrzyknął nierozważnie de Guiche, załamując ręce.
— No, proszę — odezwał się ze śmiechem kawaler — o tym szczególe nie wiedziałem wcale. Więcej wiesz, niż ja, panie de Bragelonne.
— Dlatego też żądam usilnie, aby de Guiche się oddalił.
— Ciekawym, dlaczego?...
— Bo król!... król!...
— Król! — wykrzyknął de Guiche.
— E! tak, mówię ci, król wziął do serca tę sprawę.
— Ba!... — odezwał się kawaler — król kocha Guicha, a przedewszystkiem jego ojca; przypuśćmy, gdyby hrabia wyjechał, byłoby to przyznaniem, iż popełnił coś nagannego.
— Dlaczego?
— No, wtedy się ucieka, gdy się co przeskrobie, lub się jest w strachu.
— Albo wtedy, gdy jest się obrażonym, jako człowiek, posądzony niesłusznie — rzekł Bragelonne — odjazdowi jego nadajmy pozór obrazy, nic nad to łatwiejszego; powiemy, że wszystko, co tylko można, robiliśmy, aby go zatrzymać, a przynajmniej ty, kawalerze, nie skłamiesz. Słuchaj! de Guiche, ty jesteś niewinny; zajście dzisiejsze musiało cię zranić; jedź! de Guiche, jedź!...
— E! zostań, de Guiche, zostań — mówił kawaler — dla tego samego, co powiedział pan de Bragelonne, że jesteś niewinny.