Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/201

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   201   —

    — Tak, Najjaśniejszy Panie, z poleceniem, aby doręczyć je Waszej Królewskiej Mości.
    — Jakto!... oprócz czterdziestu miljonów, w testamencie zawartych?...
    — Tak, Najjaśniejszy Panie.
    — Pan Mazarini miał inne jeszcze kapitały?...
    Colbert skłonił się na znak potwierdzenia.
    — Ależ to otchłań, nie człowiek!... — mruknął król. — Pan Mazarini z jednej, pan Fouquet z drugiej strony; na dwóch więcej może niż sto miljonów; nie dziwie się wcale, że moje skrzynie świeca pustkami.
    Colbert czekał nieruchomy.
    — A czy warta zachodu suma, którą mi przynosisz?... — zagadnął król.
    — Tak, Najjaśniejszy Panie, jest dość okrągła.
    — Ileż wynosi?...
    — Trzynaście miljonów liwrów.
    — Trzynaście miljonów!... — wykrzyknął, drżąc z radości Ludwik — trzynaście miljonów, mówisz, panie Colbert?...
    — Tak powiedziałem, trzynaście miljonów, Najjaśniejszy Panie.
    — O których nikt nie wie?...
    — O których nikt nie wie.
    — I one znajdują się w twojem ręku?...
    — W mojem ręku, Najjaśniejszy panie.
    — I ja je mogę dostać?...
    — W przeciągu dwóch godzin.
    — A gdzież one są?...
    — W piwnicy domu, który pan kardynał posiadał w mieście, a który raczył mi zapisać w testamencie.
    — Znasz więc testament kardynała?...
    — Posiadam duplikat z własnoręcznym jego podpisem.
    — Duplikat?...
    — Tak, Najjaśniejszy Panie, oto jest.
    Colbert jak najspokojniej dobył akt z kieszeni i pokazał go królowi.