Złośliwość kardynała nie dozwoliła mu wiele mówić do ambasadora; jednakże wyraz przywrócony, uderzył króla; zwracając się więc do hrabiego, na którego ciągle miał oczy skierowane, rzekł:
— Racz mi pan udzielić wiadomości o obecnym stanie rzeczy w Anglji. Przybywasz pan stamtąd, jesteś Francuzem, a ordery, które błyszczą na twojej osobie, znamionują człowieka zasłużonego, a zarazem zdolnego.
— Pan ten — rzekł kardynał, odwracając się do królowej — jest dawnym sługą Waszej Królewskiej Mości, pan hrabia de la Fere.
Anna Austrjacka słabą miała pamięć, jak królowa, której, życie było mieszaniną burz i dni pogodnych.
Spoglądała na kardynała, bowiem jego złośliwy uśmiech zapowiadał jakieś szyderstwo; potem, innem spojrzeniem, wezwała Athosa, ażeby jej wytłomaczył słowa Mazariniego.
— Ten pan — mówił dalej kardynał — był muszkieterem Trevilla w służbie zmarłego... króla, zna doskonale Anglję, często tam podróżował w różnych epokach; jest to poddany Waszej Królewskiej Mości, który wielkie położył zasługi.
Te wyrazy nasuwały wspomnienia, jakich Anna Austrjacka zawsze ze drżeniem unikała.
Anglja to była jej nienawiść do Richelieugo, to miłość jej była dla Buckinghama; muszkieter Trevilla to była cała