Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ktośkolwiek przyszedł wtedy i powiedział: „słuchaj, zachowaj życie!... bo przyjdzie dzień, w którym będziesz jeszcze szczęśliwy“ — skądkolwiek by ten głos nie przyszedł do nas wtedy — przyjęlibyśmy go ze śmiechem niedowierzania, z nienawiścią, ze wzgardą. A jednak!... ileż razy ojciec twój, ściskając Julję lub ciebie, błogosławił, napewno, życiu swemu... ileż razy ja sam...
— Tak — zawołał Morrel, — lecz ty utraciłeś wtedy wolność tylko, ojciec mój — stracił majątek, gdy ja... straciłem wszystko, straciłem... Walentynę!
— Spójrz na mnie, Morrelu — rzekł Monte Christo, ze zwykłym sobie w pewnych wypadkach majestatem, który go tak bardzo wywyższał ponad poziom zwykłych ludzi — spojrzyj na mnie, wszak widzisz, że jestem przytomny, prawda? bądź więc pewien, iż doskonale odczuwam twe cierpienie, twój ból, twą rozpacz... Odczuwam to tem bardziej, że cię kocham, jak syna, Maksymiljanie. Czyżbym więc cię zmuszał do noszenia ciężaru podobnego życia, gdybym nie ufał, że ból twój przeminie?... „bo serca mrą z boleści, lecz powoli zapominają o tem, co je boli“, jak może powie kiedyś poeta. I to jest prawda. W imię tej prawdy, Morrelu, proszę cię i rozkazuję: żyj!
— Boże mój!... Ty może nie rozumiesz, hrabio, nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo wielkiej domagasz się ode mnie ofiary, gdy żądasz, bym zapomniał o swym bólu! Hrabio, do lat trzydziestu nieomal nie miałem pojęcia, co to jest miłość kobiety. Nie kochałem nigdy, nie bawiłem się miłostkami nawet. Przed dwoma laty ujrzałem Walentynę i pokochałem ją odrazu swą pierwszą miłością, a zarazem i miłością ostatnią. Pokochałem jej wszystkie cnoty, które Stwórca hojną ręką zasiał w jej sercu. Hrabio!... w związku z Walentyną widziałem szczęście bez granic, bez miary, bezbrzeżne... Szczęście nieznane na tej ziemi, wielkie, zupełne... nadto czyste może jedynie, jak na ten ziemski świat, bo uczucie me dla niej wziąłem zza światów. Czy więc rozumiesz teraz, hrabio, że bez Walentyny niema dla mnie życia?...