Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I znów biedne konisko puściło się bardzo wyciągniętym kłusem, tak, iż całe w pianie dotarło do Louvru.
— Widzę — rzekł wtedy Andrzej — że go już nie dogonimy, zwłaszcza że twój koń jest tak zmęczony, iż gotów jest paść. Więc ja już tu sobie pozostanę. Masz oto dwa luidory za fatygę, a ja pójdę sobie przespać się do hotelu „Pod czerwonym kogutkiem“, zaś jutro rano dopiero postaram się jakoś o to, by się dostać do Chapelle.
Mówiąc to, Andrzej dał dwie sztuki złota woźnicy i lekko wyskoczył z kabrjoletu, a następnie udał, że idzie do hotelu. Gdy jednak fiakr zniknął mu z oczu, puścił się bardzo ostro w drogę, tak iż w czasie godziny przebył parę kilometrów. Nakoniec stanął, a nawet usiadł w przydrożnym rowie, ażeby spokojniej rozważyć wszystko i zastanowić się nad położeniem.
O podróży dyliżansem nie było co myśleć, to samo pocztą, gdyż te sposoby lokomocji domagały się nieodzownie paszportu.
Zaś pozostać w departamencie Oise było również niepodobieństwem, departament ten był jednym z najbardziej ożywionych i przepełnionych przez policję, która z pewnością zatrzymałaby takiego osobnika, jak on, obwinionego o przestępstwo kryminalne.
Było nad czem myśleć! Po dziesięciu minutach szelako Andrzej podniósł głowę i wesołemi oczyma spojrzał przed siebie. Już wiedział, co należy robić.
Powalał błotem bok paltota, który zdążył porwać w przedpokoju i włożyć na toaletę balową, a następnie poszedł śmiało do pobliskiej oberży i bardzo głośno, bez żadnych ceremonji, zapukał.
Sam gospodarz mu otworzył.
— Mój przyjacielu — rzekł do niego Andrzej — jechałem do Senlis, gdy oto koń mój, znarowione stworzenie, poniósł i zrzucił mnie z siebie. Muszę zaś nocy dzisiejszej stanąć bezwarunkowo w Compiegne, w przeciwnym bowiem razie na-