Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamiar wprowadzić w wykonanie, gdy tylko rząd będzie widział się zmuszony oddać mu tekę ministerstwa finansów.
Andrzej trzymał pod rękę jednego z najgłośniejszych lwów salonów Paryża, opowiadał mu o swych projektach urządzenia sobie życia przy 175.000 frankach rocznego dochodu.
Tłumy przelewały się po salonach, jak odpływ i przypływ turkusów, rubinów, szmaragdów, pereł i brylantów.
Co chwila, wśród wrzawy, gwaru i śmiechów, wygalowana służba oznajmiała wejście osób, znanych w arystokracji, finansach, dyplomacji i literaturze. Każde takie nazwisko witał lekki szmer wśród zebranych.
W chwili, gdy wskazówka zegara dochodziła do godziny dziesiątej, zabrzmiało z kolei nazwisko hrabiego de Monte Christo. Na tę wieść oczy wszystkich zwróciły się ku drzwiom wejściowym.
Hrabia był ubrany wykwintnie a skromnie jak zazwyczaj. Na kamizelce miał tylko cienki i delikatny łańcuszek, który robił wrażenie złotej nitki.
Hrabia jednym rzutem oka spostrzegł panią Danglars, w jednym końcu salonu, pana Danglars w drugim, wreszcie Eugenję vis-a-vis siebie, ukrytą, wraz z panią d‘Armilly, w cieniu portier okiennych.
Naprzód zbliżył się do baronowej, rozmawiającej w tej chwili z panią de Villefort, która przybyła sama, ponieważ Walentyna ciągle była cierpiąca, następnie zwrócił się do panny Eugenji i złożył jej swe powinszowania w słowach tak umiarkowanych, iż to nawet tę istotę, drwiącą sobie z całego świata, dotknąć musiało i dotknęło.
Nieodstępna panna d‘Armilly, korzystając ze sposobności, podziękowała hrabiemu za listy polecające, z których, jak mówiła, ma wkrótce zrobić użytek.
W końcu hrabia podszedł do barona i bez jednego słowa podał mu rękę na powitanie, na tem poprzestając.
Uczyniwszy zadość tym obowiązkom towarzyskim, stanął, powiódł okiem dookoła, z tym szczególnym wyrazem twarzy,