Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie.
— Mam inny jeszcze sposób. Taki mianowicie, iż pójdę do pana Franciszka d‘Epinay i zmuszę go, żeby postąpił, jak człowiek uczciwy. Powiem mu otwarcie, jaki mnie łączy obowiązek przysiąg duchowych z Walentyną. Jeżeli jest on człowiekiem honoru, odstąpi wtedy niewątpliwie od zamiaru poślubienia kobiety, która sercem i duszą jest oddana innemu.
Jeżeli odmówi i będzie trwał przy swym zamiarze — wyzwę go na pojedynek, a wtedy albo go zabiję, a tem samem usunę ze swej drogi, albo padnę z jego ręki. W tym wypadku osiągnę to przynajmniej, iż uratuje Walentynę od musu zaślubienia człowieka niekochanego.
Noirtier z nietajoną rozkoszą wpatrywał się w szlachetną i otwartą twarz młodzieńca, na której malowały się wszystkie uczucia wyrażane mową, co mu jednak nie przeszkodziło, gdy Morrel skończył swą przemowę, parokrotnem zamknięciem oczu wyrazić brak zgody na tę jego myśl.
— A więc nie?... nie pochwalasz pan i tego planu, również, jak zganiłeś pierwszy?
— Tak jest, nie uznaję go — wyraził wzrokiem starzec.
— Cóż więc czynić należy? Bo wiedz, panie, iż ostatniemi słowy zmarłej margrabiny było, ażeby jej wnuczka jak najprędzej ślub wzięła. Czyż mam z założonemi rękoma czekać aż się stanie to okropne?
Noirtier siedział nieruchomy.
— Zrozumiałem — rzekł Morrel — winienem czekać.
— Tak jest — przemówiło oko starca.
— Chciałbym być posłuszny, lecz zwłoka ta musi nas doprowadzić do zguby. Walentyna jest kobietą, kobietą słabą, więcej, jest dzieckiem, ulec więc musi. Cudownym zaprawdę sposobem stało mi się wiadome wszystko to, co się tutaj stało i cudownym sposobem dostałem się do ciebie, panie, to też trzeźwo biorąc rzeczy — widzę, że nie ma żadnej już dla nas nadziei, gdy nawet ty, panie, zabraniasz mi wszelkiego działania. Zaś poczynanie moje, sposób mój jeden lub drugi, daćby nam mogły napewno szczęśliwy wynik. Więc muszę coś przedsię-