Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ IV.
OBIETNICA.

Był to oczywiście Morrel, który od wczorajszego wieczora był jak obłąkany. Wiedziony przeczuciem, kochankom i matkom właściwym, odgadł, iż przyjazd państwa de Saint Meran był zapowiedzią jakichś doniosłych zdarzeń w domu de Villefortów.
To też czekał na swą ukochaną pełen niepokoju.
— Już wiem — powiedział do niej, po pierwszych powitaniach — o śmierci twego dziadka, margrabiego. Cóż więcej u ciebie słychać?
— O, posłuchaj mnie, posłuchaj, Maksymiljanie, bo ważne rzeczy mam ci do powiedzenia. Dziś rano znów mówiono o mem małżeństwie i babka moja, na którą liczyłam, że będzie moją podporą, nietylko, że się oświadczyła za tym związkiem, ale nawet wyraziła gorące pragnienie, aby ślub się odbył jak najprędzej, choćby nazajutrz po powrocie pana d‘Epinaya.
Młodzieniec po usłyszeniu słów tych westchnął ciężko i boleśnie, a potem rzekł przytłumionym głosem:
— Jeżeli tak, to już jutro rano możesz być, o ukochana moja, żoną innego, ponieważ pan Franciszek d‘Epinay dziś rano przybył do Paryża, a twierdzić to mogę z pewnością, ponieważ na własne oczy go widziałem. Zapytujesz, jakim się to stało sposobem? — Otóż wiedz, iż niedalej jak przed godziną byłem u hrabiego Monte Christo, gdy wtem drzwi wejściowe