Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach, pani hrabino — odezwał się jakiś jenerał, bardzo szarmancki i ugrzeczniony — pierwsi do ogrodu za nic nie pójdziemy.
— Doskonale — odpowiedziała pani domu — a więc ja pierwsza dam panom przykład.
Odwróciła się do Monte Christo i rzekła:
— Czy nie pozwolisz, hrabio bym się wsparła na twem ramieniu?
Monte Christo zachwiał się, a potem rzucił na Mercedes spojrzenie, które było jak błyskawica w czasie burzy.
Bez jednego słowa podał ramię proszącej i oboje zeszli po schodach, w kwiaty strojnych, do ogrodu.
A śladem ich poszła cała nieomal reszta towarzystwa, pozostali bowiem najbardziej zapaleni tancerze i tancerki jedynie, no i gracze przy stolikach.