Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o którem ci mówiłem. Posłuchaj jednak, pani, dalej, posłuchaj, a użalisz się nade mną niewątpliwie.
— Ach, mój Boże!... jakżeż okropnie pan mnie dręczysz i przerażasz. Mów pan jednak, słucham.
— Pamiętasz może, jak się skończyła ta noc okropna, kiedyś na łóżku leżała nieomal konająca, w tym adamaszkowym pokoju, a ja — niemniej drżący i skołatany, oczekiwałem chwili twego rozwiązania. Dzieciątko przyszło nakoniec na świat... lecz oddano mi je w ręce bez oddechu, martwe, jak się zdawało.
Pani Danglars porwała się z krzesła, jakby prądem elektrycznym rażona.
— Myśleliśmy, że nieżywe — powtórzył de Villefort — włożyłem więc ciałko do skrzynki, poszedłem do ogrodu, wykopałem dół i pospiesznie pogrzebałem. Zaledwie zdążyłem zasypać skrzynkę ziemią, w pierś mą ugodził nóż Korsykanina, który kiedyś zaprzysiągł mi zemstę. Uczułem straszliwy ból, chciałem krzyknąć, lecz w tej chwili straciłem przytomność i padłem na ziemię. Nigdy nie zapomnę, jak ogromny dowód wielkiego serca dałaś wtedy, gdy sama konająca nieomal, wyszłaś niemniej do ogrodu, by mnie szukać, a potem ratować. Dzięki twym staraniom jedynie, wróciłem do życia wtedy.
— Po paru dniach wróciłaś do domu swego, ja zaś jako powód rany, podałem pojedynek.
Długo jednak chorowałem, coś cztery miesiące. Kazano mi dla wzmocnienia sił wyjechać następnie na południe, gdzie przebyłem rok cały nieomal. Gdy powróciłem nakoniec do Paryża, dowiedziałem się na wstępie, że owdowiałaś, a potem wyszłaś za pana Danglarsa.
Myśl o mogiłce naszego dziecka nie dawała mi jednak spokoju. Pewnej nocy udałem się do pałacyku w Auteuil, który pozostawał bez zmiany własnością mego teścia, a następnie poszedłem do ogrodu i zacząłem kopać. Była późna jesień. Przez lato trawa bujnie się rozrosła, a jesienią nikt jej nie zbierał. Kopanie szło mi z trudnością, wykopałem jednak dół dość głęboki, a jednak skrzynki dokopać się nie zdołałem.