Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie i dlatego to Ewangelja, to niewyczerpane źródło pociechy dla nieszczęśliwych, daje nam cudowny przykład córki rybackiej i żony wiarołomnej. Przyznam się panu, że ilekroć przypomnę sobie minione rozkosze młodości mojej, tak już ode mnie oddalonej, zdaje mi się zawsze, że mi je Bóg wybaczy, bo już cierpieniami aż nadto je okupiłam. Tak mówię ja, kobieta. Lecz pan jesteś mężczyzną, którego świat zawsze przecież uniewinnia, a młodość burzliwie spędzona nawet podnosi w wielu oczach, czegóż się więc obawiać możesz, jakie robić sobie wyrzuty?
— Znasz mnie pani dobrze — odpowiedział de Villefort — obłudnikiem nie jestem, a przynajmniej nie udaję nigdy takiego bez potrzeby. Jeżeli zaś me czoło wygląda posępnie, to dlatego, że je kirem przyoblekło bardzo wiele nieszczęść, jeżeli serce skamieniało, to dlatego jedynie, by było zdolne wytrzymać dalsze ciosy. I ja nie byłem takim, jak jestem, w dniach młodości mojej, w dniu mych zaręczyn, gdy siedziałem przy boku mej pierwszej narzeczonej, nad brzegiem południowego morza, w Marsylji.
Od tego czasu jednak zmieniło się bardzo wiele w mojej duszy. A świadomość złych czynów popełnionych tkwi w sercu i umyśle jak rana, zatrutą dana strzałą. I wyrzucamy sobie: dlaczego postąpiliśmy tak właśnie, gdy można było inaczej: dostojniej, uczciwiej, lepiej?... Tak cierpią umysły męskie. Wy, panie, przeciwnie. Bardzo rzadko doznajecie wyrzutów sumienia. Być może dlatego, iż bardzo rzadko działacie według własnej woli; wszystkie postępki wasze nieomal zawsze są wam narzucone, przez wolę silniejszą, męską: błędy więc wasze są prawie zawsze wynikiem występku innych.
— Czy tak jest, jednak, czy inaczej, to błąd, który ja popełniłam, był błędem moim własnym i poniosłam za niego wczoraj karę bardzo ciężką.
— Biedna ty jesteś, biedna — rzekł de Villefort, ściskając silnie dłoń swej byłej przyjaciółki — kara, jaka cię spotkała, była ciężka, jednakże...
— Co?