Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Walentyna zbladła.
— Boże broń, by pani de Villefort tę właśnie wiadomość zakomunikować mi miała! Nie sadzę jednak. Macocha bowiem, aczkolwiek otwarcie nie sprzeciwia się związkowi temu, nie widzi go chętnie.
— Walentyno, gdyby tak być miało, zdaje mi się, iż byłbym zdolny panią Villefort pokochać!
— Nie bądź tak łatwym w swych sympatjach, Maksymiljanie — ze smutkiem powiedziała Walentyna.
— Jeżeli jednak jest przeciwną projektowanemu związkowi, to może łatwiej zgodziłaby się na inny?
— Nie łudź się tem, Maksymiljanie. Pani de Villefort nie ma nic przeciwko panu d‘Epinay, ona jest przeciwna wogóle małżeństwu.
— Jakto jest przeciwna małżeństwu. Jeżeliby tak było, dlaczegóż sama wyszła za mąż?
— Gdy przed rokiem powiadomiłam ją o mej chęci wstąpienia do klasztoru — projekt ten przyjęła z radością. Dla ojca mego wszystko, co mnie dotyczy, jest zawsze obojętne. Jeden dziadek powstrzymał mnie od wykonania tego zamiaru.
Gdybyś widział, jakiem on okiem spojrzał na mnie, gdym go powiadomiła o swym zamiarze! ile w tym wzroku było wyrzutu, ile rozpaczy w tych łzach, które po twarzy płynąć zaczęły! Widok ten targał boleśnie mem sercem. Z krzykiem rzuciłam mu się do nóg, wołając: „przebacz, przebacz mi, dziadku! Niech się stanie co chce ze mną, lecz ja ciebie nigdy nie opuszczę!“
Na ten mój głos, starzec wzniół oczy ku niebu, widocznie Bogu dziękując. Maksymiljanie! ja bardzo wiele znieść jestem zdolna, bo ten wzrok ukochanego dziadka zapłacił mi zgóry za wszystko, co w przyszłości spotkać mnie może.
— Droga Walentyno! jesteś aniołem żyjącym na ziemi! Powiedz mi jednak, co pani de Villefort miećby w tem mogła, byś ty wogóle za mąż nie poszła?
— Czyż nie słyszałeś, Maksymiljanie, co przed chwilą mówiłam, że po matce jestem bardzo bogata, gdyż odziedziczy-