Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja ciebie, panie, nie opuszczę nigdy, bo jestem pewna, iż bez ciebie nie mogłabym żyć.
— Biedne dziecię, za lat dziesięć ja już będę stary, gdy ty — będziesz dopiero w pełni rozkwitu wtedy.
— Mój ojciec miał długą białą brodę, a przecież go kochałam! Mój ojciec miał lat sześćdziesiąt, a jednak był dla mnie piękniejszy, od młodzieńców, których widywałam.
Nie chcę widywać nikogo. Życie moje wypełniają po brzegi trzy uczucia: smutek, miłość i wdzięczność.
— Jesteś godną córką Epiru, wdzięczną i poetyczną. Widać to również, iż pochodzisz z królewskiego rodu bogiń, które twoja jedynie wydała kraina. Bądź więc spokojną, moje dziecię, córko moja, pamiętać będę o tem, aby młodość twoja nie była stracona. Jeżeli bowiem kochasz mnie jak ojca, to wierzaj, że i ja cię kocham jakby dziecko własne.
— Mylisz się, panie, ja ciebie nie tak kocham, jak ojca kochałam, moja miłość dla ciebie jest inna. Mój ojciec umarł, a ja żyję przecież, gdybyś ty umarł... i ja nie żyłabym.
Hrabia podał rękę greczynce z uśmiechem najwyższej tkliwości, ona zaś, przycisnęła usta do tej ręki.
Tak usposobiony do widzenia się z Morrelem i jego rodziną, hrabia odszedł, powtarzając zcicha tych kilka wierszy z Pindara.
„Młodość jest kwiatem, miłość owocem... Szczęśliwy, winne grona zrywający, po nasyceniu wzroku ich dojrzewaniem“.
Powóz stał gotowy przed pałacem. Hrabia wsiadł i konie ruszyły wichrem, jak zazwyczaj.