Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Staniczek u dołu i spodeńki u góry łączył pas w żywe kolory tkany, z długiemi frendzlami. Na głowie miała czapeczkę złotą, perłami naszywaną, z pod czapeczki zwieszała się świeża róża purpurowa, która od czarnych włosów, odbijała prześlicznie.
Przepiękna twarz, typu czysto greckiego, z dużemi, czarnemi oczami, ocienionemi jedwabnemi rzęsami, wspaniałe łuki brwi, nos prosty, usta jak korale, nakoniec zęby jak perły.
Z tą czarowną całością łączył się kwiat młodzieńczy w całym swym blasku i woni; Hayde mieć mogła bowiem lat dziewiętnaście, do dwudziestu, najwyżej.
Monte Christo rozkazał przywołać do siebie służebną greczynkę i polecił jej zapytać się swej pani, — czy zechce go przyjąć?
W miejsce odpowiedzi Hayde skinęła na służącą, aby uniosła ku górze dywan nad drzwiami zawieszony.
Monte Christo wszedł.
Hayde podniosła się wtedy, wspierając się na ręku, w której trzymała nargilę, zaś podając hrabiemu rzekła z uśmiechem:
— Dlaczegoż każesz pytać się o pozwolenie wejścia? Czyż już panem mym być przestałeś, a ja czyż niewolnicą twoją już nie jestem?
Monte Christo uśmiechnął się lekko.
— Hayde — rzekł — zapewne wiadome jest pani...
— Dlaczego mi nie mówisz ty, jak zwykle? — przerwała greczynka — czy zawiniłam co może?
— Hayde — zaczął tłumaczyć hrabia — wiesz chyba, że znajdujemy się we Francji, jesteś więc wolną?
— Cóż to jest wolność? Co ona dać mi może?...
— To znaczy, że jesteś panią siebie i swej woli, że możesz w każdej chwili odejść.
— Ciebie porzucić?... Z jakiej że przyczyny zrobićbym to miała?
— Czyż ja mogę wiedzieć? Młoda jesteś... świat stoi przed tobą otworem...
— Ja nikogo znać, ani widzieć nie chcę.