Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziecię wydęło z pogardą usteczka i z odrazą odwróciło głowę.
— Murzyn... i brzydki — odpowiedziało.
Hrabia uśmiechnął się z takim wyrazem, jakby był szczęśliwy z tej odpowiedzi dziecka.
— Posłuchaj — powiedział potem po arabsku do Aliego — ta dama prosiła swego syna, ażeby ten podziękował ci za uratowanie życia, dziecko to zaś odpowiedziało, że jesteś czarny i brzydki.
Ali spojrzał na chłopczyka bystro, z marmurową jednak twarzą. Z drżenia muskułów hrabia wywnioskował jedynie, że to boleśnie dotknęło araba.
— To jest pański paryski apartament? — zapytała pani Villefort, powstając, jakby z zamiarem odejścia.
— Nie, pani — odpowiedział hrabia — jest to jedynie moje mieszkanie letnie. Mieszkam faktycznie w pałacu, znajdującym się przy polach Elizejskich Nr. 30, widzę jednak, iż pragniesz się oddalić. Uprzedzając życzenie to, przywołałem właśnie przed chwilą Alego, aby twój powóz był gotowy do drogi. I nie obawiaj się pani, że temi samemi odjedziesz końmi.
— Panie! — zawołała pani de Villefort — ja temi samemi końmi jechać nigdy się nie odważę. Pójdę raczej pieszo!
— Upewniam panią, iż będą one teraz łagodne.
Ali w rzeczy samej, po wyjściu hrabiego, poszedł natychmiast do rumaków, które były sprawcami wypadku. Z trudnością przychodziły do siebie. Ali zaczął je nacierać gąbka nasyconą aromatycznym octem, następnie tym samym octem natarł im nozdrza, co sprawiło ten skutek, że zaczęły parskać i przytomniej spoglądać. Wreszcie wytarł je do sucha.
Następnie kazał zaprząc je do powozu, siadł na kozioł, ujął wodze i parokrotnie objechał dookoła klomb przed pałacem, co było przyjęte oklaskami tłumu, który się zebrał na wieść o wypadku.
Pełnej krwi czterolatki szły teraz jak baranki, najzupełniej spokojnie i posłusznie.