Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aha!... Tym sposobem tytułujesz się pan jaśnie wielmożnym dla swych służących, dla dziennikarzy jesteś wielmożnym, wreszcie dla urzędników w Izbie — obywatelem. Są to odcienie bardzo subtelne i bardzo właściwe przy rządach gminowładnych, jak się, baronie, wyraziłeś...
Danglars ponownie przygryzł sobie wargę, a widząc, iż na tem polu nie dorówna hrabiemu Monte Christo, przeszedł na teren lepiej mu znany.
— Panie hrabio — rzekł z ukłonem — odebrałem list z podpisem przedstawicieli domu Thomson i French.
— Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu, panie baronie. O, niech mi pan pozwoli tak się tytułować, jak go tytułują jego słudzy! Otóż nieskończenie rad jestem, powtarzam, z tego, iż list ten otrzymałeś.
— Otrzymałem go, lecz nie pojmuję dobrze jego treści.
— I cóż ja na to panu, panie baronie, poradzę!?
— Z tej właśnie przyczyny pozwoliłem sobie niepokoić pana hrabiego dziś rano.
— Bardzo mi przykro, iż nie mogłem go przyjąć, lecz teraz jestem cały do jego usług. O cóż więc chodzi?
— Otóż list ten otwiera panu, panie hrabio, kredyt nieograniczony na mój dom w Paryżu.
— I cóż w tem widzisz, panie baronie, niejasnego, czy niezrozumiałego?
— Nie pojmuję znaczenia określenia: „kredyt nieograniczony“.
— Cóż w tem nie jasnego? Czy to wyrazy nie francuskie może?
— Panie hrabio! nie chodzi tutaj o niejasności stylistyczne, lecz o nieścisłość określenia w pojęciu bankowem.
— Czyżby dom Thomson i French — zapytał Monte Christo najniewinniejszym z pozoru tonem, pod którym jednak taiło się szyderstwo — nie był dość pewnym wypłat ze strony pana barona? Do djabła!... zrobiłoby mi to pewną różnicę, mam tam bowiem nieco gotowizny...
— O, niechże się pan uspokoi! W kołach bankowych jestem