Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lepiej. Postać miał harmonijną i kształtną, oczy jasnobłękitne, jak zabarwienie najwytworniejszych chińskich waz, włosy miał bardzo jasne o złotawym odcieniu, które jednak z czasem przybierać zaczęły tony czerwonej miedzi. A przysłowie poucza, że rudy człowiek jest albo bardzo dobry, albo też zły zupełnie. Przysłowie to na Benedetto sprawdziło się w zupełności, dobroci nie było w nim na lekarstwo.
W pierwszych latach, Assunta, co prawda, trochę psuła chłopca. Niejednokrotnie biegła do miasta, o parę kilometrów oddalonego, byle tylko kupić chłopcu, a to ciasteczek, to znów najwyborniejszych czekoladek, lub owoców w cukrze. Ale cóż?... od słodyczy tych chłopiec wolał kasztany lub pomarańcze, — kradzione w ogrodzie sąsiada.
Ale to były dopiero początki. Razu pewnego, gdy Benedetto miał około sześciu lat życia, odwiedził nas sąsiad nasz, Bazyli, z tem, że zginął mu luidor z woreczka. A pan hrabia wie, że na Korsyce nie było złodziei, to też pieniędzy nikt tam nie zamyka.
Mówiliśmy mu, że może źle obliczył, on jednak był bardzo pewien swej rachuby.
Zaś tego dnia Benedetto, po całodziennej nieobecności w domu, wrócił wieczorem z małą małpką afrykańską na ręku. Na zapytanie skąd ją wziął — odpowiedział, że ją znalazł na drodze...
Od miesiąca niegodziwe to dziecko uroiło sobie, że musi mieć małpkę. No i znalazło sposób!
Powiedziałem mu, że nie wierzę, by mógł żywe stworzenie, z łańcuszkiem w dodatku, na drodze znaleźć, lecz Benedetto trwał w kłamstwie i popierał je takiemi dowodami, że przynosiły one istotnie wielki zaszczyt jego imaginacji, aczkolwiek w najmniejszej nawet mierze nie były podobne do prawdy.
Rozgniewałem się wreszcie, lecz on na to tylko się roześmiał; pogroziłem mu, — odskoczył natychmiast parę kroków, ze słowami:
— Ty bić mnie nie masz prawa. Nie jesteś, na szczęście, moim ojcem!