Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W piętnaście dni potem byłem już z powrotem w Rogliana i rzekłem do Assunty:
— Pociesz się, siostro. Twój mąż został pomszczony. I opowiedziałem jej wszystko.
— Bracie — odpowiedziała Assunta — powinieneś był przynieść tutaj to dziecko; bylibyśmy zastąpili mu rodziców, Bóg byłby nas za ten czyn błogosławił.
W miejsce odpowiedzi, oddałem jej połowę pieluszki, którą zachowałem, aby w razie, gdybyśmy byli bogatsi, mieć możność odebrania dziecka.
— Jakież litery były na tej pieluszce! — zapytał Monte Christo.
— „H“ i „N“ pod baronowską koroną.
— Jak widzę, to jesteś i z heroldją obeznany, panie Bertuccio. — Ale mów dalej, ciekaw jestem dwóch mianowicie rzeczy...
— Jakich? panie hrabio.
— Co się stało z tym chłopczykiem? Bo to był chłopiec? Mówiłeś mi tak, jeżeli się nie mylę?
— Nie przypominam sobie, panie hrabio, bym to mówił.
— A więc mi się tak zdawało. Jak widzę, omyliłem się jednak.
— O, nie, panie hrabio, nie omyliłeś się, bynajmnej. Był to rzeczywiście chłopczyk. A jaka jest druga sprawa, o której pan hrabia pragnąłby wiedzieć?
— O jakiż to inny występek byłeś posądzony, kiedyś żądał spowiednika i ksiądz Bussoni odwiedził cię w więzieniu?
— O, jest to zupełnie inna sprawa — i bardzo długa, więc obawiam się, by pan hrabia się nie znudził, słuchając tak długo mych opowieści?..
— Nic nie szkodzi. Dochodzi dopiero dziesiąta, a wiesz przecież, iż znacznie później udaję się na spoczynek.
Bertuccio skłonił się i zaczął znów opowiadać:
— W części dla odegnania przykrych wspomnień, które mnie trapiły, a w części dla wyżywienia nieszczęśliwej wdowy, nad którą roztoczyłem opiekę, zostałem kontrabandzi-