Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ona tylko po grecku rozumie.
— I taki znaleźć się może...
— Tylko, że ona nie będzie chciała z nim rozmawiać — przybił Monte Christo.
— Ale oglądać i podziwiać się pozwoli, chyba? — zapytał Beauchamp.
— Mój drogi Morcefie — rzekł Debray wstając — już wpół do trzeciej. Uczta twoja pozostawi w nas najmilsze wspomnienia, bo goście twoi byil zachwycający, niema jednak towarzysza, któregoby nie trzeba było porzucić, gdy się ma do spełnienia obowiązki. Zaś mnie woła ma służba w ministerstwie.
Gdy zaś już był we drzwiach, dodał szeptem do odprowadzającego gospodarza:
— Musimy się dowiedzieć, kto jest ten hrabia.
— Daj pokój! Najzłośliwsi nie mogli w nim znaleźć nic złego.
— Ba!... mamy trzy miliony na tajne wydatki... Prawda, że wydajemy je o wiele zawcześnie, no ale na tę sprawę znajdzie się przecież jakieś pięćdziesiąt tysięcy!
Za przykładem Debraya poszli i inni goście, tak, że w końcu z gospodarzem pozostał jeden Monte Christo.