Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciaż usług — powiedział Beauchamp. — Ja, jako dziennikarz, otworzę dla pana wszystkie teatry w Paryżu.
— Dziękuję panu — rzekł z uśmiechem Monte Christo, mój rządca otrzymał już rozkaz zamówienia dla mnie loży w każdym teatrze i na cały sezon.
— Tym rządcą zaś jest zapewne niemy murzyn ów? — zapytał Debray.
— Nie, panie, jest to współziomek pański, jeśli korsykanin może być czyimś współziomkiem. Przypomina go pan sobie, panie Morcef?
— Czy to nie ten poczciwy Bertuccio, który tak dobrze potrafi wynajmować okna?
— Ten sam. Bardzo uczciwy i dobry człowiek, trochę żołnierz, trochę kontrabandzista... wszystkiem był potrochu, byle tylko żyć. Nie ręczę nawet, czy nie był już w rękach policji... za bagatelkę jakąś, zdaje się, że za pchnięcie nożem.
— I tak nieskazitelnego obywatela wziął pan sobie na zarządcę? — zapytał Debray — ile też ukradnie on panu rocznie?
— O, co do tego, ręczę, że nie więcej aniżeli inni. Doskonale prowadzi moje interesy i dlatego go trzymam.
— A więc — rzekł Chateau Renaud — jesteś pan już w Paryżu najzupełniej urządzony; masz pan pałac, rządcę, zaufanego murzyna... brakuje ci już jedynie kochanki.
Na słowa te Morcef się uśmiechnął; przyszła mu na myśl piękna Greczynka, którą widział w loży hrabiego, w Rzymie.
— Mam coś lepszego niż kochankę, bo mam niewolnicę. Wy najmujecie sobie kochanki w teatrze, salach gry, kawiarniach... ja kupiłem sobie w Konstantynopolu niewolnicę. Drożej mnie to kosztowało, choć i to wątpliwe, ale za to mam już spokój zupełny.
— Zapominasz pan — rzekł śmiejąc się Debray — że jesteś we Francji, nie na wschodzie. Gdy twoja niewolnica stanęła swą stopą na ziemi francuskiej, od tej chwili jest wolna.
— A któż jej o tem powie?
— Ah, mój Boże! Pierwszy lepszy, kto z nią mówić będzie!