Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli to nie uspokajało dziewczęcia, Wampa chwyta strzelbę, brał na cel siedzącego na szczycie limpy wróbla i kulą strącał go z gałęzi.
Pewnego dnia, gdy siedzieli przy sobie, mówiąc o przyszłości, — wybiegł z lasu pędem jakiś człowiek.
— Ścigają mnie — zawołał — na Madonnę zaklinam was, ukryjcie mnie.
Wampa pojął, iż ścigany musi być bandytą. Pomiędzy bandytami wszelako, a ludnością gór istnieje zawsze przymierze, więc i Wampa bez jednego słowa odwalił kamień, zakrywający wejście tajemne do dość dużej pieczary i wskazał je zbiegowi, a gdy ten się skrył, zawalił kamień z powrotem i najspokojniej rozmawiał dalej z Teresą.
W moment potem z gęstwiny wypadło czterech karabinierów. Jednym rzutem oka żołnierze zbadali położenie, ujrzeli Wampę i Teresę i natychmiast do nich przybiegli z zapytaniami.
Ci jednak odpowiedzieli, że nikogo nie widzieli od godziny conajmniej.
— Oj bieda, bieda! — zawołał jeden z żołnierzy — goniliśmy bowiem samego herszta bandy.
— Jakto? Kukumetta? — zawołał Wampa.
— Jego samego! Byliśmy pewni, że go pochwycimy i zarobimy tysiąc rzymskich talarów, gdyż tyle wyznaczono za jego głowę. Gdybyście tak wy dopomogli nam w jego pochwyceniu, otrzymalibyście połowę tej sumy.
Narzeczeni spojrzeli na siebie.
— Prawda, że byłoby bardzo dobrze otrzymać te talary. Myśmy jednak, niestety, nie widzieli nikogo.
Po tej odpowiedzi, tak kategorycznej, karabinierzy nie zatrzymywali się dłużej i szybko rzucili się naprzód w poszukiwaniach.
Gdy znikli z oczu, Wampa, wciąż zachowując milczenie, odwalił kamień i wypuścił zbójcę.
Bandyta słyszał rozmowę, to też chciał Wampę obdarzyć workiem złota, lecz ten odtrącił sakiewkę.