Strona:PL Aleksander Dumas - Czarny tulipan.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na jej widok, całe ciało nikczemnika zatrzęsło się, jakby uderzone iskrą elektryczną.
— Ah! — mówi do siebie książę — jakże się zmieszał.
Lecz Bokstel wkrótce odzyskał władzę nad sobą i pohamował wzruszenie.
— Panie Bokstel — mówi Wilhelm — zdaje się, że odkryłeś tajemnicę sadzenia czarnego tulipanu.
— Tak, M. Książę — odpowiada cokolwiek zmieszany.
Można było wprawdzie przypisać to wzruszenie niespodzianemu widokowi księcia.
— Ale otóż i ta młoda panna utrzymuje podobnież.
Wilhelm nie spuścił go z oka śledząc bacznie wszystkie poruszenia z zajęciem.
— Czy nie znasz tej panny?
— Nie, M. Książę.
— A ty, panno, czy znasz pana Bokstela?
— Nie znam pana Bokstela, lecz tego pana, który nazywał się Jakóbem Gisels.
— Cóż to znaczy?
— Tak, M. Książę, ten pan w Löwenstein nazywał się Jakóbem Gisels.
— Cóż pan na to?
— Ta dziewczyna kłamie!
— Zaprzeczasz więc, że nie byłeś nigdy w Löwenstein?
Bokstel wahał się z odpowiedzią; wzrok badawczy księcia na niego zwrócony nie dozwalał mu kłamać.
— Nie mogę tego zaprzeczyć, M. Książę, iż byłem w Löwenstein, lecz zaprzeczam temu, żebym miał ukraść tulipan.
— Ukradłeś go i do tego z mego pokoju! — zawołała Róża z oburzeniem.
— Nieprawda!
— Posłuchaj — czy zaprzeczysz, iż śledziłeś mnie w ogrodzie, gdym uprawiała ziemię pod nasiennik? Czy zaprzeczysz także temu, iż mnie śledziłeś powtórnie w tym miejscu pewnego dnia, w którym go miałam zasadzić? Czy zaprzeczysz, żeś po moim odejściu grzebał w ziemi w zamiarze wydobycia go własnemi rękoma, lecz nadaremnie, gdyż, Bogu dzięki, był to tylko podstęp z mojej strony, ażeby sprawdzić powzięte domysły o twoim niegodziwym zamiarze; powiedz teraz, czy to nieprawda?