Strona:PL Ajschylos - Oresteja II Ofiary.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Do szału przywodziły mózg nasz trwogą chorą;
Że z miasta mnie głos ludu na nędzę wywoła!
A takim wywołańcom nie wolno jest zgoła
Kielicha tknąć — w ofiarnym gdy zechce obrzędzie
Wziąć udział, tejże chwili odepchnięty będzie:
Gniew ojca niewidzialny odtrąca zbrodniarza!
Przytułku nikt mu nie da; dola jego wraża,
Samotna, bez przyjaciół, wszelkiej czci daleka,
I śmierć go pełna hańby i samotna czeka,
Acz umarł, będąc żywym... Oto wyrok nieba!
Tym wróżbom Loksyjasza uwierzyć mi trzeba,
A, choćbym i nie wierzył, dzieło spełnić muszę.
Zbyt dużo dzisiaj przyczyn nagli moją duszę:
Od boga dany rozkaz, i ten srom ojcowski,
Ohydny, i to jarzmo nieuchronnej troski.
Dopuścić wszak nie mogę, by ziomkowie moi,
Ci sławą przepojeni rycerze z pod Troi,
Służyli dwom niewiastom — że i on niewieście
Jest rówien, w krótkim czasie pokaże się wreszcie.
PRZODOWNICA CHÓRU:
O wielkie Mojry[1], błagamy, niech bóg
W swej mocy obrończej
Zwycięstwem prawa tę walkę zakończy!
„Jeśli cię język nienawistny zmógł,
Niech twój go język nienawistny zmoże!“ —
Takie jest dawne przykazanie boże.
A zaś: „Od mordu niechaj ginie wróg,
Który mordował!“ — taka od stuleci
Niezaprzeczona ludziom prawda świeci.
ORESTES:
Ojcze, nieszczęsny ty mój! Jakiemiż cię dzisiaj ofiary,
Jakiemiż cię modły, ach, wyzwolić z więzów mogiły?
Światłości nie znosi mrok. Lecz nam — Atreusza my stary
Ród, który zginąć już ma — hymn żalu, o, jakże jest miły!

  1. Mojry — boginie przeznaczenia.