Strona:PL Ajschylos - Cztery dramaty.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

AGAMEMNON.
Zwycięstwo swe czyż tyle sobie ważysz, tyle?
KLYTAIMESTRA.
Zwycięzcą tyś, lecz proszę, ustąp, jakoć mówię.
AGAMEMNON.
Jeżeli tego pragniesz... Hej! zdjąć mi obuwie,

Jedna z służebnic odwiązuje mu sandały.

Strzegące mojej stopy. Nie chcę, aby z góry
Padł na mnie gniewny pocisk bóstw, co tej purpury
Zawiścić łatwo mogą. Ja-ć z pokorą w sercu
Chcę kroczyć po tym srebrem dzierżganym kobiercu.
Dość o tem.

Wskazując na Kasandrę.

Ty życzliwie przyjmij w nasze progi
Tę obcą: na łagodnych władzców wielkie bogi
Przychylnem patrzą okiem; nikt też rad nie zgina
Pod jarzmo swojej szyi. Ta piękna dziewczyna,
Ten skarb, ten z wszystkich ozdób kwiat najnadobniejszy,
Podarek wojsk, w czas ze mną przybyła dzisiejszy
A teraz niechaj zadość twej woli się stanie:
Do domu swego wkroczę po kraśnym dywanie.
KLYTAIMESTRA.
Jest morze, a któż morze to wyczerpie do dna?
W purpury sok przemnogi głębia jego płodna,
W kosztowny płyn, stworzony, by barwił nam szaty.
Dziękować bogu, dom nasz w dobytek bogaty,
Nie zaznał, królu, nigdy, co znaczy ubóstwo.
Nie jedną, ale tkanek zdeptałabym mnóstwo
Za cenę twego życia, gdyby mi tak wróże