Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Duma panów, rozkutych wściekłość niewolników;
A jak ziemia, ciężarna sprzecznemi nasiony,
Z potwornem niegdyś cielskiem rodziła Pytony,[1]
Tak z pomąconych chęci i myśli natłoku,
Rewolucyjny Gallów wylągłeś się smoku!
Darmo go przemoc złamie i w piasek zagrzebie:
Posiane kły — mścicieli odradzają z siebie.
Kłótliwa wschodzi zgraja: w jednych chęć urasta
Platoniczne po ziemi odbudować miasta;
Drudzy skarbce do nowej znosili budowy,
Żeby z nich potem własne poczynić obłowy.
Gdy przeciwników szyję zgięli albo zsiekli,
Poszli cudzą przelewać, własną krwią ociekli.
Z gminowładnego wzleciał ptak cesarski gniazda,
I krwawa legijonów zabłysnęła gwiazda;
A choć teraz skruszone olbrzymy zachodnie,
Jeszcze na ziemię krew ich może działać płodnie.

Gdzież jestem, Lelewelu! Jaka chęć uniosła,
Opiewać morza, których nie tknęły me wiosła?
Poziomy płazik, orlej nabrawszy ochoty,
Uczone myśleń twoich naśladować loty.
Wyręczaj mię, bo w polskiem dziejopisów kole
Wyniosły jesteś! stanąć mający na czole.
Ty, co nie dozwoliłeś tylu księgom kłamać,
Z samego kłamstwa prawdę umiejąc wyłamać,
Znasz lepiej trudne twojej nauki ogromy,
Słodkości jej owoców sam lepiej świadomy;
Głosem, którym okrzyki i przyklaski wzniecisz,
Powiedz, jak tam zaszedłeś, skąd tak rano świecisz?
Na wierzchy, gdzie parnaska trzyma cię opoka,
Zwabiaj niższych łagodnym twego blaskiem oka.
Niejedne już zyskałeś z godniejszych rąk wieńce:
Nie gardź tym, jaki wdzięczni składają młodzieńce.
I daruj, jeśli będziem chwalić się po światu,
Że od ciebie wzięliśmy na ten wieniec kwiatu.



  1. Węże potworne.