Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A chociaś zbyt troskliwy był o mą duszeczkę,
Chociaż o djabłach częstą miewaliśmy sprzeczkę,
I gdym na mszy myśl topił w niebieskim migdale,
Nieraz mnie w kark ku Bożej nawracałeś chwale,
Przecież myśl była jedna, taż nauk rachuba,
Póki cię w łapy swoje nie wziął Ludwik Dziuba.
Tam pojąłeś, jak zwolnić cnót stoickie tręzle
I żyć nie tak nabożnie, myślić nie tak zwięźle;
Tam począwszy twe siły reperować wcześnie,
Zwyciężałeś Adama dusznie i cieleśnie.
Cóż, kiedy wileńskiego dorwawszy się świata,
Dawnoś już u Onufra sterrninował lata.
Czynów twych godnie sławić dalej nie potrafię:
Ty, mistrzu, sam opiewaj, lub ty, jambografie!
Wszak znasz, co płacić, jaka działać manijera;
Poczwórne na Zarzeczu zliczyłeś numera.
Mów, jak Walentowego Jan pochwalał mierza,
Jakiego w nim znalazłeś u Zalki szermierza.
Cyt! gdzie mię bies zapędził? U milknę, przestanę,
Przypomniałem Niemcowi pierożki gryczane.
Co, milczeć? A gdzież kodeks przyjaźni stanowi,
Żeby Adam przemilczał prawdę Tomaszowi?
Żeby, gdy całość myśli, wyrzekł jednę czwartę,
I przy zębach rozsadził bojaźliwą wartę?
Powiem, choćbyś nos zgarbił i uciekł do lasu
I złym humorem w ucztę wmieszał niedokwasu.
Czegoś przez dwa dni chodził, jak obmokła sowa?
Czyli cię śmiech nasz ugryzł, zaszkodziły słowa?
Wszakżeż żaden z nas tobie nie zazdrości Zalki,
O rozkosz koźlim rogiem nie chce toczyć walki.
Zaprawdę w każdym czułość ma ustawę własną
I tępe słowa serce rozbolałe drasną.
Ja amantów szanuję, lecz nie chcę pieszczocha.
Jeden że Tomasz czuły? jeden Tomasz kocha?
Jegoż tylko wspomnienie niewczesne zasmuca?
Czyż się to kawał głazu w naszych piersiach rzuca?
Niemiło, gdy się wedrze żartownisia oko
W tajnik, gdzie przeszłe czucia kryją się głęboko.