Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O Joanno zuchwała! buntowna Joanno!
Jużbyś się z naszych rączek me wyślizła panną.
Próżne były hałasy, marna łamanina:
Już Mulnik chwycił z dołu i na wznak wypina,
A ja tymczasem z góry dobywałem grzechu,
A Hermafrodyt, widząc, pękał się od śmiechu.

«Wtem — czyliż dacie wiary — ? o straszne widziadła!
Kraina się powietrzna nad nami rozpadła,
Z gmachu, co niebem zwany, od piekła daleki,
Gdzie ni ja, ni wy bracia, nie będziem na wieki,
Spuszcza się kłapoucha bestyja taż sama,
Co niegdyś głosem ludzkim zlękła Balaama.
Osieł to był, niestety, ale osieł jaki!
Miał i kulbakę pyszną i miecz u kulbaki.
Z oboich barków para skrzydeł mu wyrasta,
Któremi, wiatry w locie prześcigając, szasta.
Zaledwie go Joanna zobaczy śród zgiełku:
«Aleluja — zawoła — witaj, mój osiełku!»
On łeb wznosi, chwost kurczy, nogi cztery łamie,
Tak jakby do Diunoa mówił: «Siadaj na mię!»
Siadł rycerz, osieł bryknął, wypiął skrzydła rącze,
Śmiga i ponad nami w łamańcach się plącze:
A jeździec, galopując, machając żelazem,
Skinął cugle i na mnie wpada jednym razem.

«O Najjaśniejszy Panie, gdyś w niebieskim domu
Rozpoczął nieroztropną walkę z panem gromu,
Tak właśnie wpadał na cię, gdy z nieba wypychał,
Ów mściciel krzywdy bożej, wódz aniołów, Michał.
Zmuszony tedy mego ocalać żywota,
Sposób podaje zwykła czarownikom psota.
Zaraz z siebie własności franciszkańskie zdarłem,
A com był wprzódy smagłym, grubym, krótkim karłem,
Postawę inną wdziałem, przerobiłem lica:
Staje się ze mnie młoda, nadobna dziewica.
Włos powiewny w złociste roztrzepany zwoje
Igrając od niechcenia, zdobi piersi moje;