Przejdź do zawartości

Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       95 Ja chcę żyć, bić! Bernardyn po co? czy my żaki?
Co mi tam Robak! otóż my będziem robaki,
I dalej Moskwę toczyć! Trem, bdrem, szpiegi, wzwiady,
Wiecie wy, co to znaczy? — Oto, że wy dziady,
Niedołęgi! He, Bracia! to wyżla rzecz tropić,
       100 Bernardyńska kwestować, a moja rzecz: kropić,
Kropić, kropić i kwita!“ — Tu maczugę głasnął,
Za nim cały tłum szlachty: „Kropić! kropić!“ wrzasnął.

Poparł stronę Chrzciciela Bartek, zwan Brzytewka,
Od szabli cienkiej, tudzież Maciej, zwan Konewka,
       105 Od sztućca, który naszał, z gardłem tak szerokiem,
Że zeń, jak z konwi, tuzin kulek lał potokiem.
Oba krzyczeli: „Wiwat Chrzciciel z Kropidełkiem!“
Prusak chciał mówić, ale zgłuszono go zgiełkiem
I śmiechem. „Precz — wołano — precz Prusaki, tchórze!
       110 Kto tchórz, niech w bernardyńskim chowa się kapturze!“

Wtem znowu głowę zwolna podniósł Maciej stary,
I zaczęły cokolwiek uciszać się gwary:
„Nie drwijcie — rzekł — z Robaka; znam go, to ćwik klecha,
Ten robaczek większego od was zgryzł orzecha.
       115 Raz go tylko widziałem: ledwiem okiem rzucił,
Poznałem, co za ptaszek; ksiądz oczy odwrócił,
Lękając się, żebym go nie zaczął spowiadać,
Ale to rzecz nie moja, wiele o tem gadać!
On tu nie przyjdzie, próżno wzywać bernardyna.
       120 Jeśli od niego wyszła ta cała nowina,
To kto wie, w jakim celu: bo to bies księżyna!