Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ta ją do głowy Zosi przyszpila uczenie
Z prawej strony na lewo; kwiat od bladych włosów
Odbijał bardzo pięknie, jak od zboża kłosów!
       165 Zdjęto puderman, całe ubranie gotowe.
Zosia białą sukienkę wrzuciła przez głowę,
Chusteczkę batystową, białą, w ręku zwija,
I tak cała wygląda biała, jak lilija.

Poprawiwszy raz jeszcze i włosów i stroju,
       170 Kazano jej wzdłuż i wszerz przejść się po pokoju.
Telimena uważa znawczyni oczyma,
Musztruje siostrzenicę, gniewa się i zżyma;
Aż na dygnienie Zosi krzyknęła z rozpaczy:
„Ja nieszczęśliwa! Zosiu, widzisz, co to znaczy
       175 Żyć z gęśmi, z pastuchami! tak nogi rozszerzasz,
Jak chłopiec! okiem w prawo i w lewo uderzasz,
Czysto[1] rozwódka! — Dygnij, patrz jaka niezwinna!“
„Ach ciociu! — rzekła smutnie Zosia — cóż ja winna!
Ciotka mnie zamykała; nie było z kim tańczyć:
       180 Lubiłam z nudy ptastwo paść i dzieci niańczyć;
Ale poczekaj, ciociu, niechno się pobawię
Trochę z ludźmi, obaczysz, jak się ja poprawię“.

„Już — rzekła ciotka — z dwojga złego lepiej z ptastwem,
Niż z tem, co u nas dotąd gościło, plugastwem.
       185 Przypomnij tylko sobie, kto tu u nas bywał:
Pleban, co pacierz mruczał lub w warcaby grywał,
I palestra z fajkami! To mi kawalery!
Nabrałabyś się od nich pięknej manijery.
Teraz to pokazać się jest przynajmniej komu;
       190 Mamy przecież uczciwe towarzystwo w domu.

  1. czysto = zupełnie jak.