Strona:PL Adam Mickiewicz - Konrad Wallenrod.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Cieszmy się, rzecze, cóż to, bracia moi,
Także rycerzom cieszyć się przystoi?
Zrazu wrzask pjany, a teraz szmer cichy,
Mamyż ucztować, jak zbójce lub mnichy?

„Inne zwyczaje były za mych czasów,
Kiedy na pełnem trupów bojowisku,
Śród gór kastylskich lub finlandzkich lasów,
Przy obozowem piliśmy ognisku.

„Tam były pieśni! Między waszym gminem
Czyż niema barda albo menestrela?
Serce człowieka wino rozwesela,
Ale piosenka jest dla myśli winem“.

Zarazem różni śpiewacy powstali:
Tam Włoch otyły słowiczemi tony
Konrada męstwo i pobożność chwali;
Ówdzie trubadur od brzegów Garony
Opiewa dzieje miłosnych pasterzy,
Zaklętych dziewic i błędnych rycerzy.

Wallenrod drzemał, piosenki ustały;
Nagle, zbudzony przerwanym łoskotem,
Cisnął Włochowi trzos ładowny złotem:
„Mnie, rzekł, jednemu śpiewałeś pochwały,
Jeden nie może dać innej nagrody.
Weź i pójdź z oczu! — Ów trubadur młody,
Który piękności i miłości służy,
Niechaj daruje, że w rycerskiem gronie
Dziewicy niemasz, coby mu na łonie
Wdzięczna przypięła marny kwiatek róży.