Strona:PL Adam Mickiewicz - Konrad Wallenrod.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Umilkły znowu — i długiem milczeniem
Znać dają, że się zbudziły za wcześnie.
Konrad powstaje, wzniósł ku wieży czoło,
Długo na kratę spoglądał boleśnie;
Słowik zanucił, Konrad naokoło
Spojrzał, już ranek; — opuścił przyłbicę,
W szerokie zwoje płaszcza twarz obwinął,
Skinieniem ręki żegna pustelnicę,
I w krzakach zginął...
Tak duch piekielny od wrót pustelnika
Na odgłos dzwonu porannego znika.