Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.3.djvu/107

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    Sonet.



    Kiedym cię żegnał, usta me milczały...
    I nie wiedziałem jakie słowo rzucić:
    Więc wszystkie słowa przy mnie pozostały,
    A serce zbiegło — i nie chce powrócić.

    Tyś powitała znów swój domek biały,
    Gdzie ci słowiki będą z wiosną nucić —
    A mnie przedziela świat nieszczęścia cały:
    Dom mój daleko — i nie mogę wrócić...

    Tak mi boleśnie, żem odszedł bez echa!
    A jednak lepiej, że żadnem wspomnieniem
    Twych jasnych marzeń spokoju nie skłócę;

    Bo tobie jutrznia życia się uśmiecha:
    A ja z gasnącym żegnam się promieniem
    I w ciemność idę — i już nie powrócę.