Przejdź do zawartości

Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Ma-ż twa matka tak rychło, w samym kwiecie młodości
„Widzieć ciebie schodzącym w nieprzebyte ciemności?
„I utracić skarb drogi, co zaledwie przez chwilę
„W całym blasku widziała, i piękności i sile?
„Ach, ty nie wiesz jak wielka strasznych męczarń przyczyna
„Nieśmiertelnej i wiecznej śmiertelnego mieć syna;
„Jak okropnie jest widzieć niezbłaganą konieczność
„I nie módz jej odwrócić, i tak zostać na wieczność!”

— „Matko! — Achil odrzecze — co nam pomódz jest w stanie,
„Na zagubę skazanym, naszych losów badanie?
„Prędzej, później, paść musim w otchłań dla nas otwartą;
„Chwilę możem odwlekać, lecz czyż odwlec ją warto —
„Żeby stracić walk naszych i poświęceń korzyści,
„Z drzewa życia spadając jako suchych proch liści?
„Nieśmiertelność bez walki — bogów tylko udziałem!
„Oni jedni panują nad istnieniem nietrwałem,
„Oni jedni, niezmienni, bez boleści i troski,
„Rozlewają strumieniem życie jako dar boski.