obok na ławie i podparłszy głowę pięścią, spoglądał na kręcącą się po izbie żonę.
I ona milczała. Zaczerpnęła z garnka stojącego przy żarze strawy i nalawszy ją na misę postawiła przed mężem. Andrzej wziął kilka łyżek do ust, mimo zmęczenia jednak nie miał widocznie apetytu, bo wnet odsunął misę i dalej patrzył na żonę. Wzrok ten badawczy zawadzał jej, słowem jednak nie zdradziła tego, dołożyła tylko drew do pieca i usiadła pod oknem.
Jasny płomień oświecił wnet obszerne wnętrze izby, ślizgał się na obrazach świętych, przybranych w posrebrzane i pozłacane blachy, migotał po toporkach i strzelbach ozdobnych w bogate bronzowe inkrustacye.... Milczenia nikt nie przerywał.... Kot tylko czarny, olbrzymi, wysunął się z pod komina i mrucząc z cicha podszedł do Mariki i otarł się jej o nogi. Odtrąciła go niecierpliwie.
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/39/PL_Abgar-So%C5%82tan_-_Dobra_nauczka.djvu/page139-1024px-PL_Abgar-So%C5%82tan_-_Dobra_nauczka.djvu.jpg)