Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziury, które mnie zrobią i które ja innym porobię?...
— A!.. panie hrabio.. ja...
— Jesteś człowiekiem, jakiego mi potrzeba. Rękę masz lekką, jak kobieta, a twój balsam...
— Panie...
— Pójdziesz do mnie... będziesz miał pokój i ludzi na usługi. Przyjmij, bo na honor odmowa mię zaboli. Prócz tego, kuracya nie skończona i jeden plaster jeszcze trzeba położyć.
— Panie hrabio!.. — mówił młody lekarz ~ jestem tak uradowany, że nie umiem w tej chwili złożyć ci podziękowań. Wszak będę miał pacyentów?...
— Mówiłem ci, że cię biorę dla siebie i moich przyjaciół. Teraz nic sobie nie przypominasz?...
— Nic.
— Ale pomóż mojej pamięci.
— Jakto?...
— Ty, który jesteś tak uważnym, że liczysz kroki, macasz mury i rozróżniasz głosy, powiedz mi jak się to stało, żem się przebudził nad fosą Temple?...
— Pan?...
— Tak, ja.
— Czyś pomagał do tego przeniesienia?...