Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a bardziéj jeszcze wówczas, gdy w tym samym czasie są duchownymi.
W téj chwili oderwane z jednego punktu, to jest z rożna, spojrzenia dwóch ostatnio przybyłych, przebiegały w przeciwnym kierunku linią kolistą, aby się przekonać, czy obiecane im uciechy, nie były zwodne jak uczty fantastyczne, przyrzekane przez czarnoksiężników błędnym rycerzom. Ktoś podobny do mastalerza wszedł za niemi do kuchni i przemówił słowo do ucha oberżysty.
— O do djabla! — rzekł, skrobiąc się za ucho, — i ty mówisz że nie ma miejsca dla koni tych panów?
— Ani najmniejszego panie; przybyły rycerz zabrał dwa ostatnie, i to nie w stajni, gdyż ta była pełną, lecz w szopie.
— Oh! oh! — rzecze pan Espaing, — będzie nam trudno odłączyć się od naszych koni; lecz jeżeli pan nie masz zupełnie miejsca, zgadzamy się przyjąć pokoje, o których nam mówiłeś; konie zaś niech pójdą z naszemi służącemi do jakiego domu do miasta.
— Kiedy tak, — rzekł Barnabę, — to pańskie konie zkorzystają, gdyż będą umieszczone w stajniach jakich hrabia de Foix, nie miał podobnych.
— Niech tak będzie, niech idą do tych wykwintnych stajni, — rzecze pan Espaing, — lecz jutro rano o szóstej godzinie, niech będą w zupełném przygotowaniu, przy pańskich drzwiach, gdyż udamy się do miasta