Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wdzięczą swoją tualetę korzyściom przemytniczym brata, uchodzącego za kontrabandzistę.
Pewnego dnia Emma — miała ona wtenczas lat czternaście — zatrzymała się przed sklepem luster, żeby się przejrzeć w dużem zwierciadle, służącym za zegar w sklepie. Nagle uczuła się dotkniętą w ramię.
Była to jej przyjaciółka Fanny Strong.
— Co tu robisz? — zapytała ją.
Emma zaczerwieniła się i nic nie odpowiedziała. Mówiąc prawdę powinnaby wyznać:
— Przeglądałam się i znalazłam się piękną.
Ale Fanny Strong nie potrzebowała odpowiedzi ażeby wiedzić co się dzieje w sercu Emmy.
— Ah! — powiedziała wzdychając — gdybym ja była tak ładną jak ty, niedługo siedziałabym w tem obrzydłem mieście.
— Gdzież byś poszła? — zapytała Emma.
— Poszłabym do Londynu. Wszyscy mówią że przy ładnej twarzy, robi się majątek w Londynie. Idź tam, a jak będziesz miljonerką, weźmiesz mnie za swoją pokojówkę.
— Czy chcesz żebyśmy tam razem poszły? — zapytała Emma Lyona.
— Chętnie; ale cóż zrobić? nie mam sześciu pensów nawet i nie sądzę by Dick był bogatszym odemnie.
— Ja — rzekła Emma mam blisko cztery gwinee.
— To więcej niż nam potrzeba dla ciebie, dla mnie i Dicka — zawołała Emma.
I podróż została postanowioną.
W następny poniedziałek, nic nie mówiąc nikomu, trzej zbiegi wzięli w Chester dyliżans Londyński.